potem dopadły nas dwa urocze pieski, z których jeden szczególnie sobie upodobał Andrzeja do tego stopnia, że postanowił mu coś po sobie pozostawić albo raczej nie pozostawić ;) Na szczęście finał bajki nie był zbyt tragiczny choć wiele nie brakowało bo kundelek ważył sobie sporo wykazując pokrewieństwo z bernardynem, na które wskazywały wszystkie cechy zewnętrzne poza agresywnością, która do tamtej rasy nie pasowała. Po zajściu i wstępnym opatrzeniu Andrzeja udało mi się jeszcze cyknąć taką oto panoramkę - strzałki zaznaczają przebieg trasy PKD w linii drzew, która nadal czeka na przejście... zaś my przeszliśmy się zobaczyć jak działa Służba Zdrowia w Pińczowie...