Gazeta Jędrzejowska 1 października 2003r

Rozmowa z Edwardem Choroszyńskim, prezesem spółki "Ciuchcia Ekspres Ponidzie"

Żeby nikt nie przeszkadzał

Właśnie skończył się pierwszy sezon działalności kolejki jako spółki prawa handlowego. Jak ocenia Pan ten sezon?

- Myślę, że mimo różnych problemów był to rok udany. Przede wszystkim ze względu na budowę obwodnicy sezon wyjazdów turystycznych musieliśmy skrócić, a praktycznie zawiesić działalność na cały rok. Planowaliśmy 80 kursów, udało się zorganizować 78. Chcieliśmy także przetestować przewozy jesienno-zimowe. Utarł się pogląd, że kolejka jeździ od wiosny do początków jesieni, ale przecież wcale tak nie musi być, gdyż jesienią uroki Ponidzia są równie wspaniale. Zimą zamierzaliśmy organizować kulig w Umianowicach, ale ten pomysł trzeba będzie zostawić na przyszły rok.

Nie udało nam się ściągnąć większej liczby zagranicznych turystów. Teraz były to raczej indywidualne przejazdy. Wynika to stąd, iż ze strony PKP poszła informacja, że kolejki wąskotorowe zostały zlikwidowane, ale już nikt nie raczył w odpowiedni sposób poinformować, że jednak funkcjonują.

Mówi Pan, że budowa obwodnicy spowoduje przestój w działalności turystycznej. Jak w ogóle rozwiązano „skrzyżowanie" obwodnicy z kolejką?

- Według projektu obwodnicy, w miejscu gdzie droga będzie się przecinać z kolejką powstanie wiadukt. Dzięki temu kolejka będzie mogła dalej funkcjonować. Może uda się jaszcze wywalczyć jakieś odszkodowanie w związku z przerwaniem naszej działalności gospodarczej. Wolelibyśmy jeździć, ale skoro taka jest potrzeba, to musimy się jakoś dostosować.

Dla Edwarda Choroszyńskiego wąskotorówka to cale życie.

Kilka dni temu odbyło się Walne Zebranie Przedstawicieli udziałowców spółki „Ciuchcia Ekspres Ponidzie". Jakie problemy były omawiane podczas tego spotkania?

- Omówiliśmy wyniki finansowe spółki. Zwróciłem się także o większą pomoc ze strony samorządów, szczególnie w zakresie informacji i promocji. Chodzi głównie o przekazanie do biur podróży i zamieszczenie w Internecie informacji na temat naszych usług w językach obcych. Potrzeby turystów zagranicznych są trochę inne niż krajowych. Oni np. wolą jechać wagonem towarowym, lubią kiedy pociąg może cofnąć, jak w „stop klatce", oni bardzo lubią filmować.

Kto w spółce zajmuje się promocją?

- Praktycznie dwie osoby: ja i jedna pracownica. Rozprowadzamy nasze oferty po biurach podróży, pukamy do szkół i różnych instytucji i zachęcamy do korzystania z naszych usług. Robimy wiele, staramy się godnie reprezentować spółkę. Staramy się być elastyczni, tam gdzie się da, idziemy klientom na rękę. Przecież nie chodzi tylko o to, aby przewieźć ludzi. To na obecne czasy zbyt mało. Podczas podróży pracownicy opowiadają co można zwiedzić w szerokiej okolicy kolejki. Mówimy o Jędrzejowie, Pińczowie, Kliszowie, wszelkie ciekawostki historyczne, przyrodnicze i inne, gdzie można coś zjeść. Pracownicy są dobrze przygotowani. Poza tym przerwa w podróży pozwala zwiedzić Pińczów, pojeździć na koniach czy też odpocząć nad wodą. Później w drodze powrotnej jest ognisko w Umianowicach. Planujemy poszerzenie tej oferty m.in. o przejażdżkę furmanką, bryczką.

Umianowice to takie miejsce, w którym turyści spędzają sporo czasu. Samo ognisko jako jedyna atrakcja to może trochę za mało.

- Może rzeczywiście, ale jak na razie moim marzeniem jest zadaszenie miejsca konsumpcyjnego, tak aby w razie czego schronić się przed deszczem. W przyszłym sezonie chcielibyśmy wybudować toaletę z prawdziwego zdarzenia. Można sobie pozwolić na prostotę, ale klient ma wymagania jeżeli chodzi o warunki sanitarne. One muszą być na odpowiednim poziomie.

W jaki sposób chcecie uatrakcyjnić przejazd kolejką. Kiedyś była mowa m.in. o kowbojskim napadzie na pociąg...

- Pomysłów mamy wiele. Jednak podróżnych trzeba przygotować do tego typu atrakcji, aby ktoś zbytnio się nie przejął, nie wystraszył, bo czasy się trochę zmieniły, a życie stało się bardzo brutalne. Mogą to być kowboje, czy też Indianie porywający kobiety, jakieś straszaki, kapiszony, musi być trochę dymu i huku, należałoby zabierać jakieś fanty, które właściciel mógłby wykupić podczas zabawy przy ognisku. W Umianowicach można poustawiać tarcze, czy gruby pień drzewa. Mówi się, że mieszkańcy Kieleckiego to „scyzoryki", dlaczego wiec nie można np. porzucać sobie nożami albo siekierkami. Można zbudować drewnianą fortece, a w środku plac zabaw. Pomysłów i koncepcji jest dużo, ale przeszkodą są pieniądze, a w zasadzie ich brak. Myślałem, że uda się ściągnąć sponsorów. Niestety, nie udało się, ale będę dalej zabiegał o ich pomoc.

Ciągle mówimy o planach, których realizacja oddala się w czasie z powody braku pieniędzy. Proszę powiedzieć, czy macie jakieś inne problemy związane z codziennym funkcjonowaniem kolejki?

- Są problemy z własnością gruntów. Ta sprawa nie jest jeszcze uregulowana. Leży to w gestii PKP, ale oni się nie spieszą, oni się z tym po prostu bawią. Na razie teren kolejki w Jędrzejowie PKP użyczyły gminie. Taki stan rzeczy uniemożliwia starania o pomoc ze środków unijnych. Aby się o nie starać, musimy być właścicielem terenu.

Ile osób pracuje w spółce?

- W sumie 15 osób, z czego cztery osoby w ramach robót interwencyjnych. Muszę powiedzieć, że nasi pracownicy pracują bardzo intensywnie i nikt nie jest przypisany do jednego miejsca pracy, gdyż każdy z nas musi potrafić wykonać wiele zadań. Najważniejszym zadaniem jest utrzymanie bezpieczeństwa podróżnych, musimy sprawdzać stan torów, pociągów i na bieżąco wszystko naprawiać. Często więc pracownicy pracują nocą, po to, by rano pociąg wyruszył na trasę. Zresztą sami przygotowaliśmy się do sezonu, naprawiając torowisko, wagony, lokomotywę, ustawiając znaki. Myślę tak, żeby nikt nam nie przeszkadzał, to będzie dobrze, bo ludzie są chętni do pracy. Jak dobrze pójdzie, to zgodnie z biznesplanem wyjdziemy na prostą. Przypomnę, że samorządy wydały na rozruch spółki 300 tyś. zł. Jednak już w tej chwili nie możemy liczyć na dodatkowe środki z samorządu. Może jeszcze z Urzędu Marszałkowskiego jakieś środki będą...

Jak widać pracy jest jeszcze bardzo wiele, choćby poprawa estetyki całego terenu wokół kolejki, nie tylko w Jędrzejowie, ale i w Pińczowie. Co zamierza Pan zrobić z garażami, które szpecą teren stacji. Aż się prosi zrobić tam piękny zielony teren.

- Tak, to prawda. Zresztą już małymi kroczkami zaczynamy porządkować otoczenie stacji. Wymalowaliśmy budynek stacji, wykosiliśmy trawy i krzewy wokół kolejki. Zrobiliśmy to, co było można zrobić małymi nakładami. Nie możemy wydawać pieniędzy na oślep. Co się tyczy garaży, no cóż, zapewne nie są one ozdobą, ale przynoszą określony dochód, a przy naszej mizerii finansowej każdy pieniądz jest ważny.

Co zamierzacie zrobić z budynkiem po byłym kolejowym domu kultury, który obecnie straszy swoim wyglądem?

- Z tego co mi wiadomo, Urząd Miejski w Jędrzejowie chce go wyremontować i w części przeznaczyć na Klub AA. W pozostałej części byłoby muzeum, a właściwie wisiałyby gabloty ze zdjęciami i eksponatami dotyczącymi historii kolejki wąskotorowej. W planach mamy urządzenie wagonów i hal do zwiedzania. Mamy wiele cennych eksponatów, stare maszyny i urządzenia z końca XIX i początków XX w.

Czym dla Pana jest kolejka?

- To sposób na życie. Pracuję na kolejce od 26 lat, chociaż muszę powiedzieć, że nigdy nie myślałem o pracy na kolei, chciałem pracować w cementowni Małogoszcz. Jednak znalazłem się na kolejce, wysłano mnie na kurs maszynisty, zacząłem jeździć pociągami, po 10 latach byłem instruktorem, a później zostałem naczelnikiem kolejki. Kiedy pod koniec lat 90. PKP zaczęły likwidować kolejki wąskotorowe, szkoda było tak to wszystko zostawić. Dlatego też zaczęliśmy zabiegać o uratowanie jędrzejowskiej kolejki dojazdowej i dzięki lokalnym samorządom udało się. Duże słowa uznania kieruję w stronę Anny Piaseckiej, ówczesnemu wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków, która bardzo nam pomogła.

Jak widać jest Pan bardzo zajętym człowiekiem. Czy ma Pan czas na jakieś hobby?

- Kiedyś było to wędkarstwo, zbieranie grzybów, ale z łowienia ryb już zrezygnowałem. Od kilku lat rzeźbię figurki z drewna. To jest moja odskocznia. Ostatnio dostałem kawałek kamienia pińczowskiego, więc spróbuję swoich sił w kamieniu. Poza tym uprawiam działkę. Podczas pracy na działce człowiek odpoczywa, a przy tym jeszcze ma smaczne i zdrowe warzywa.

Jak żona reaguje na Pańską częstą nieobecność w domu?

- Już się chyba przyzwyczaiła, ale był taki czas, kiedy pytała czy z nią się żeniłem, czy z kolejką. Bo to jest tak, żadnego urlopu od wielu lat, żadnej wolnej niedzieli. Ciągle jest coś do zrobienia, załatwienia, ale mam nadzieję, że kiedyś to wszystko żonie zrekompensuję.

Dziękuję za rozmowę i życzę jak najmniej problemów

Grażyna Ślusarek